Współuzależnienie. Co to takiego?
Współuzależnienie nie jest chorobą. To forma przystosowania się do patologicznej sytuacji, związanej z faktem pozostawania w bliskim związku z osobą uzależnioną. Zjawisko jest znane od połowy lat 80. XX w. Początkowo było badane wyłącznie w kontekście uzależnienia od alkoholu – obecnie przyjmuje się, że dotyczy wszystkich uzależnień, również behawioralnych. Jerzy Mellibruda, jeden z pionierów terapii współuzależnienia, nazywał je pułapką psychologiczną.
Niezależne od rodzaju uzależnienia, życie z dotkniętą nim osobą związane jest z nieustającym, utrzymującym się miesiącami i latami napięciem emocjonalnym. Prowadzi ono do wyniszczenia emocjonalnego i fizycznego.
Dlaczego stres jest permanentny?
Bliscy osoby uzależnionej – partner, współmałżonek, rodzic, dziecko – praktycznie nieprzerwanie doświadczają silnego stresu. Jest on wywoływany i podtrzymywany na kilka sposobów:
- awantury domowe, oczekiwanie na cierpienie i koszmary – powodem silnego stresu są nie tylko awantury domowe, ale także codzienne oczekiwanie na to, co zdarzy się po powrocie osoby uzależnionej do domu – oczekiwanie na cierpienie i związany z nim paniczny strach nie opuszcza osoby współuzależnionej nawet we śnie, który wypełniają koszmary odtwarzające zdarzenia z realu,
- stały kontakt z zachowaniami patologicznymi – chodzi nie tylko o zachowania przemocowe, poniżanie fizycznie i psychicznie, ale także sytuacje wywołujące uczucia wstrętu, zażenowania lub wstydu, np. konieczność oglądania osoby uzależnionej w stanach zamroczenia, niekontrolowania czynności fizjologicznych,
- negatywne doświadczenia społeczne – bliscy osoby uzależnionej doświadczają silnych, negatywnych emocji w kontakcie z otoczeniem społecznym: choć nie są niczemu winni, zostają napiętnowani, są postrzegani jako gorsi, godni litości, a nawet potępienia.
Osoba współuzależniona nie ma możliwości uwolnienia się od silnych i skrajnie negatywnych emocji choćby na krótki okres. Permanentny stres ma niezwykle destrukcyjny wpływ na organizm.
Osoby współuzależnione cierpią z powodu nerwic i zaburzeń życia emocjonalnego. Doświadczają chaosu emocjonalnego i huśtawek nastrojów, stanów lękowych i depresyjnych. Dręczy je poczucie zagubienia i braku sensu życia, odczuwają pustkę duchową i skrajne osamotnienie. W wielu przypadkach poszukują ukojenia w substancjach psychoaktywnych, co często prowadzi do uzależnień – mówi terapeuta z Ośrodka Leczenia Uzależnień i Współuzależnienia “Moje Życie”.
Z cierpieniem można radzić sobie na kilka sposobów:
- uciec – proste rozwiązanie, ale nie zawsze udaje się je zrealizować, choćby z powodów ekonomicznych,
- zmienić sytuację, żeby nad nią zapanować – wymaga mnóstwa siły i determinacji, której osobom uzależnionym zazwyczaj brakuje,
- zmienić siebie – jeżeli nie można uciec ani zmienić sytuacji, pozostaje adaptacja.
Dopasowanie się do wyniszczającej i poniżającej sytuacji to prosta droga do zatrzaśnięcia się w pułapce współuzależnienia.
Adaptacja, czyli klęska z bezradności
Życie emocjonalne osoby współuzależnionej można zobrazować jako trójkąt, którego jednym wierzchołkiem jest lęk (związany z tym, co może się stać, z obawą przed eskalacją cierpienia), drugim gniew (zła energia nie znajduje ujścia i jest kierowana do wewnątrz lub wyładowuje się na osobach postronnych), a trzecim smutek. Nieustanne przypływy i odpływy cierpienia prowadzą do takiego wyniszczenia psychicznego, w którym chwilowe zmniejszenie lub ustanie cierpienia jest utożsamiane z radością i szczęściem.
Osoby, które nie są w stanie wyjść z patologicznej, irracjonalnej sytuacji i nie są w stanie jej zmienić, zmieniają postrzeganie rzeczywistości i siebie samych. Świadectwem destrukcyjnej przemiany są znane wszystkim stwierdzenia w rodzaju “Nie warto sprzeciwiać się, bo będzie jeszcze gorzej”, “Ten, kto za dużo wymaga, może wszystko stracić”, “Jeżeli bije, to znaczy, że kocha”, “Należy nieść swój krzyż i nie użalać się na sobą”, “Wytrwałość w miłości sprawi, że szczęście wróci”. Pokazują one sposób zakłamywania rzeczywistości i silną potrzebę usprawiedliwienia się z niepodejmowania prób wyzwolenia się z koszmaru, np. poprzez poszukanie ośrodka, który prowadzi terapię współuzależnienia. Zamiast tego dochodzi do wzmocnienia poczucia bezradności i podtrzymywania irracjonalnej nadziei na cud, jakim byłaby nagła abstynencja partnera.
Zacieranie śladów, czyli współudział w uzależnieniu
Stopniowo dokonują się zmiany nie tylko w myśleniu, ale także w postępowaniu osoby współuzależnionej. Zamiast prób zmiany sytuacji, dochodzi do pełnej upokorzeń współpracy z uzależnionym partnerem:
- zacieranie śladów – np. ukrywanie przed dziećmi uzależnienia ojca lub matki,
- kontrolowanie dostępu do substancji psychotropowych lub próby uniemożliwienia zachowań, które są przyczyną uzależnienia,
- dostarczanie alibi – np. usprawiedliwianie nieobecności w pracy,
- wykorzystywanie dzieci do wywierania wpływu na osobę uzależnioną.
Dopiero w trakcie leczenia współuzależnienia pacjent zdaje sobie sprawę z tego, że próbując ukrywać patologiczne zachowania osoby uzależnionej, tak naprawdę utrudniał jej wyjście z nałogu. Bez konfrontacji ze skutkami własnych zachowań żaden uzależniony nie zdecyduje się podjąć leczenia. Co gorsza, wobec pogłębiającego się zaniedbywania obowiązków przez osobę uzależnioną, jej partner lub partnerka przejmuje na siebie pełną odpowiedzialność i zaczyna się obwiniać za wszystkie negatywne zdarzenia oraz niepowodzenia życiowe własne i partnera. Dochodzi do irracjonalnego wniosku, że uzależnienie partnera jest czymś, na co się zasłużyło – że to kara za jakieś grzechy lub następstwo życiowej niezaradności. W końcu osoba współuzależniona zaczyna negować samą siebie – zaczyna uważać, że nie ma prawa do miłości, szacunku, szczęścia.
Uwalnianie się z pułapki współuzależnienia
Praktycznie nie ma szansy, aby osoba współuzależniona sama poradziła sobie z traumatyczną sytuacją. Posiadając dramatycznie obniżone poczucie własnej wartości, trudno zdobyć się na bunt, przestać obwiniać się za nałóg partnera i zacząć konsekwentnie bronić własnej tożsamości.
Jedyną drogą jest szukanie pomocy w specjalistycznym ośrodku leczenia uzależnień. Przełomem w terapii jest zrozumienie, że nie można brać odpowiedzialności za uzależnionego partnera – że trzeba ratować samego siebie.
Podziel się
Dziękujemy za ocenę artykułu
Błąd - akcja została wstrzymana